Gdzie ta zima, gdzie ten śnieg ?
Chciałabym ulepić Hani bałwanka. Z nosem z marchewki, czapką z doniczki i guzikami z małych kamyczków. No i nie ma go. Cóż ...... siła wyższa.
Gdyby było normalnie, to śnieg załatwiłby sprawę estetyki grudniowego ogrodu.
Samo się nie zrobi, więc dzisiejsze słoneczne przedpołudnie upłynęło mi na małych ogrodowych porządkach. Posprzątałam na tarasie, przywiązałam kilka gałęzi brzozowych, powiesiłam trochę koloru. Z racji Tych świąt wybrałam kolor czerwony. Zawiesiłam jabłka dla ptaków, uruchomiłam karmnik. Pozamiatałam tu i tam, poukładałam, pochowałam do garażu to i owo.
Zmęczyłam się trochę i po powrocie do domu odpoczywałam czytając książkę. Mogłam pozwolić sobie na tę odrobinę luksusu w środku dnia dlatego, że mam solidną pomoc w domu, a mianowicie.....przyjechała moja londyńska córka i wyręcza mnie w kuchni. Sama tak chciała, a ja się zgodziłam ;)
Zrobiła na obiad gołąbki z ukiszonej główki kapusty z wsadem z kaszy gryczanej i grzybów....pychotka. Polane olejem rzepakowym smakowały wyśmienicie.
Potem panowie przywieźli nową kuchenkę. Syn upiekł pizzę w nowym piekarniku..... pyszną.
Wszystko zostało zjedzone, gary pomyte, jeszcze mi piwo ze sklepu przynieśli i ...... poszli :)
Siedzę więc sobie z laptopem na kolanach, piszę tego posta, popijam Połczyńskie Prawdziwe miodowe i .......jest mi dobrze:)
♥
♥
♥
♥
♥
Na koniec obiecane zdjęcie misiowego sweterka i jego właścicielki
I to już wszystko, co miałam dzisiaj do napisania i pokazania.
Pozdrawiam serdecznie i życzę umiarkowanie pracowitych dni w ten przedświąteczny czas:)
................ kryska ♥